– Mamusiu, mamusiu! – wołały radośnie rybki, unosząc się ponad niewielkim pagórkiem, wystającym z dna morza.
– Mamusiu, obudź się! – krzyczały i machały ogonami, żeby wzburzyć piasek, który już po chwili zaczął wirować, mieniąc się sinymi odcieniami. Pod piaskiem ukazała się, ziewająca i z trudem otwierająca jedyne oko, jakie posiadała, twarz kobiety. Chociaż zanim pojawiła się twarz, wyłonił się perkaty nos, potem policzki, oko, uszy z włosami, a za nimi dopiero ciężka, jakby toporem wycinana w drewnie, postać.
– Czego? – spytała tak chłodno, jak chłodne były otaczające ją wody. Wzrok jednak, wodzący z dumą za okrążającymi ją dziećmi, zdradzał matczyną czułość i tkliwość.
– Mamo Sedno – wystąpiła jedna z rybek i zawisła tuż przed nosem mamy, zmuszając ją do odsunięcia w tył głowy, żeby móc patrzeć.
– Mamo Sedno, opowiedz nam o dziadkach – poprosiła rybka i z chichotem uciekła do reszty śmiejących się sióstr i braci.
– O dziadkach? – powtórzyła ostatnie słowa Sedna i westchnęła – już wam o nich opowiadałam.
– Jeszcze raz! – zawołały chórem dzieci.
– Babcia i dziadek nie mieszkali, jak my, na dnie morza – pokiwała kobieta pomrukując i kręcąc głową, jakby sama dziwiła się słowom, które wypowiada – mieszkali na lądzie.
Zawiesiła głos a wokół niej rozległy się szepty, jak echo powtarzające:
– Mieszkali na lądzie, mieszkali na lądzie – tłumaczyły sobie rybki. Gdy umilkły Sedna mówiła dalej:
– Byli olbrzmami.
– Byli olbrzmami, byli olbrzymami – rozległo się wesołe echo.
– Pewnego dnia zabrali mnie na łódkę i odpłynęli daleko od brzegu, tak, że nawet gdybym chciała, nie mogłabym sama do niego dopłynąć.
Rybki milczały zasłuchane, nieznacznie tylko rozgarniając płetwami wodę. Mama patrzyła na dzieci z troską. Ponieważ ona też nic nie mówiła, ta sama rybka, wypchnięta przez braci, podpłynęła pod nos mamy:
– I co było dalej, mamo Sedno? – zapytała i znowu śmiejąc się uciekła. Inne rybki już się nie śmiały, tylko czekały wpatrzone w usta Sedny.
– I wyrzucili mnie za burtę.
Pośród rybek zapanowało poruszenie. Słychać było „och” i „ach” i „za burtę”. Gdy uspokoiły się – co jest zupełnie niezgodne z prawdą, bo w wielkim napięciu czekały na następne słowa mamy – Sedna uśmiechnęła się:
– I wtedy podpłynęłam do łódki i złapałam ją…
– I dziadek obciął ci paluszki! – chórem dokończyły szczęśliwe dzieci.
– I tak powstałyście wy – powiedziała z dumą Sedna, wyciągając pozbawione palców dłonie i wskazując całe swoje morskie potomstwo.
– I ty! Groźna bogini morza! – zawołaly z dumą rybki, rzucając się na szyję mamie.