Nikt nie mógłby poznać ostatniej myśli Zhao Mengjiana, więc i ja nie będę udawać, że ją znam. Jeśli wierzyć biografom miał dziewięćdziesiąt sześć lat, gdy umierał. Pochodził z rządzącej Chinami wspaniałej dynastii Sung. Przez większość życia był uznanym artystą, nauczycielem należącym do Akademii Malarskiej. Jego imię zostało zapamiętane a dzieła podziwiane były zarówno przed, jak i po śmierci. Gałązki śliwy, bambusy, delikatne narcyzy towarzyszyły mu przez całe życie, bo ich obraz przenosił na papier. Obraz nietrwały, bo każdy z kwiatów zakwita przecież tylko na chwilę. Chciałabym napisać, że dlatego Zhao najbardziej lubił malować gałęzie, bo gałęzie są trwałe, trwałe jak dynastie. Kwiaty zakwitają i więdną, ale wiosną na gałęziach powracają nowe. Nie mam jednak najmniejszego pojęcia, co najbardziej lubił malować Zhao, wiem za to, że gdy Kubilaj-chan, władca mongolski, podbił Chiny i obalił dynastię Sung, ośmiuset jej członków popełniło samobójstwo, zaczynając od cesarza Huaizonga, który miał wtedy zaledwie osiem lat. Mistrz Zhao nie popełnił samobójstwa. Jeśli wierzyć biografom przeżył swoją rodzinę i oczywiście nikt nie wie, o czym myślał, gdy szesnaście lat później umierał. Ale ja myślę o tym, że „Teraz Kurwa My” wcale nie zostało wynalezione w Polsce.